27.10.2012

Pusto.

Świszczący oddech wentyluje zlepek komórek. Ten, którego wartość cały czas próbuję odnaleźć. A może po prostu jej nie stracić. Czuję tlen docierający w każdy zakamarek mojego ciała. Fizyczność, namacalna materialność tego świata czasami mnie przeraża. Czuję się, jak więzień we własnej, ograniczonej w przestrzeni głowie. Zastanawiam się, czy to ja? Czy najpierw była cielesna powłoka, a później ten kosmos zwany mną, czy odwrotnie? Czy może ciało jest chwilowym schronieniem, który porzucę kiedyś, jak bezwładny, ciężko-lepki worek.
Boję się, że nigdy nie będę potrafiła odnaleźć dla siebie miejsca. Staję czasem na moment i czuję, że mam ochotę krzyczeć. Płakać, po prostu. Pozwolenie sobie na to wywołałoby jednak lawinę. Potok żalu i bólu, którego już nigdy nie zatrzymam, i wypłaczę do ostatka, wypłuczę niczym wapień. Za to, co było, co jest i co będzie. Za to kim jestem i kim nigdy nie byłam. Za siebie, za innych. Pseudo-weltschmerz. Pseudo-smutki. Pseudo-ja.
Siedzę i ze strachu drżą mi nogi. Spazmatycznie, jak podczas orgazmu, którego nigdy z nikim nie dzieliłam. Zamykam powieki, a na nich przyklejona pustka. Czerń, która kiedyś mnie pochłonie. Jeżeli będę miała szczęście.

10.09.2012

Ciepło- zimno

Tak dawno tu nie zaglądałam. To nic, czekam tylko sama na siebie. Ciężko cokolwiek podsumować, ogarnąć te wszystkie dni, godziny, minuty od czerwca. Może przynajmniej będę miała o czym pisać? Palce nie zawisną nad klawiaturą, a ja nie będę bezsilnie wpatrywać się w monitor, błagając bogów o natchnienie.
1. Zdałam w końcu prawo jazdy. Szczęśliwa siódemka. Dalej miewam niepokojące wrażenie, że ktoś zadzwoni i powie, że to pomyłka i muszę zdawać jeszcze raz. A później uświadamiam sobie, że już nie będę mieć tej nieszczęsnej eLki na dachu. I ulga wypełnia mnie od stóp, po koniuszki rozczochranych włosów.
2. Miałam tyle perypetii związanych z szukaniem sobie lokum, że mogłabym nimi obdzielić kilka osób. Co najciekawsze, zostałam w dotychczasowym mieszkaniu.
3. Mam okazję podejrzeć, jak działa UE i polityka od kuchni. Wniosków na razie większych nie mam, oprócz tego, że ludzie piszą popierdolone petycje i nie wstydzą się ich wysyłać, zdania niektórych osób się nie podważa, choćby sumienie dostawało palpitacji i że są jeszcze ludzie, gdzieś tam na górze, którym rzeczywiście coś chce się robić.
4. Relacje z M.(czy też K., nazywany różnie) cudownie się uspokoiły. Zrobiły się wręcz na tyle fajne, że znowu jest tak, jak złotą jesienią 2011, z jedyną różnicą taką, że nic nie jest podszyte erotyzmem. I to jest naprawdę w porządku. Z D. też układa mu się wspaniale, i jakoś mnie już to ostatecznie przestało razić, że są razem. Życzę im różowych obłoczków forever.
5. Z T. natomiast dziwnie. Cały czas trwa okres zawirowań. Momenty, w których myślałam 'o jezusie słodki, leci na mnie!', przeplatały się z płaczem w poduszkę, że chyba jestem mu tak naprawdę obojętna. Niby jest szczerze, ale czasem wychodzi, że 'nie mówi wszystkiego'(czy to kłamstwo? czy tylko niedopowiedzenie?). Niby są rozmowy o życiu i śmierci, takie otwarte, dające poczucie dumy, że mi to wszystko opowiada, czyli muszę być w pewien sposób ważna, a później odmawia spotkania/wyjazdu/imprezy- bo 'nie chce mu się'. Niby podejmuję temat, i pytam, czy wszystko ok, i że jakby co, to trudno- żadna znajomość wieczna nie jest, to po chwilowym katharsis i zapewnieniu, że lubi i jest w porządku, znowu staje się gburowaty i czasami, świadomie lub nie, cholernie rani. No i ostatnie 'niby'- od kilku dni ma dziewczynę. Ale czemu to ze mną spędza więcej czasu? I dlaczego to moich rodziców- a nie jej- wczoraj poznał? I jakoś tak nie wiem. Jeszcze tak niedawno tak bliski, ciepły, taki 'swój'- powoli, delikatnie, stopniowo..staje się mi coraz bardziej obojętny. I naprawdę nie mam pojęcia, czy tym razem będę miała ochotę cokolwiek ratować, czy już od dawna nie żyłam na rezerwach cierpliwości.

14.06.2012

W pogoni za...

  Po lekturze dwóch, może mało ambitnych, lecz niewątpliwie świetnych książek o Bridget Jones, stwierdzam, że to wcale nieprawda, jakobym była jedynaczką. Bridget, siostro, gdzie jesteś?!
  Nie wiem tylko, których rodziców wolałabym mieć-jej, czy moich? Prawdopodobnie jednak moich, bo mimo naszych sporów i ich licznych dziwactw, ojciec nie jest alkoholikiem i pantoflarzem, a matka dominującą, wrzaskliwą kobietą, sprowadzającą sobie latynoskich kochanków.
  Czytałam i był śmiech przez łzy. Bo przecież Bridget taka zabawna, dziwaczna i nieporadna. Ale prawdziwa. Cholernie, boleśnie prawdziwa, bo czy nie jest tak, że rozmyślam wieczorami ze strachem o tym, że umrę samotnie i znajdą mnie po tygodniu, nadgryzioną przez owczarka alzackiego(albo kota)? Że czuję się niepotrzebna? Brzydka? Z przerostem ambicji nad możliwościami? Z bałaganem, stałym debetem na koncie, brakiem zdecydowania, czy 'zimna niedostępna' czy 'gorąca chętna' i nieujarzmionymi włosami na głowie.
Zastanawiam się, jak ja skończę swoją pogoń za rozumem, za szczęściem, za...miłością?(ja to napisałam? o bogowie!). Poszukać czegoś w poradniku? ;)

26.04.2012

O zaufaniu.

- Bo ja się za bardzo przyzwyczajam do ludzi. Za dużo zaufania, zbyt wiele sympatii. Od początku. No spójrz na nas. Ile my się znamy? Niewiele. Powinien być etap "co słychać? nic szczególnego". A my znamy swoje życiorysy, być może nawet lepiej, niż własne. I boję się, że to się kiedyś skończy. Wiem, że to się kiedyś skończy. Jak z K. Że wszystko ok, że może nawet za bardzo. A później nagle dowiadujesz się, że ma gdzieś, czy go lubisz, że go męczysz, że spierdalaj. Po godzinach rozmów. Po miesiącach TAKICH rozmów.  Później się tłumaczył, przepraszał, biczował. Ale ja już nie umiem tak, jak dawniej. Relacje poprawne, nic więcej. Nigdy.
- I myślisz, że zrobię Ci tak samo?
-Myślę, że prędzej, czy później tak.
-No cóż.. no to sobie jeszcze długo poczekasz.
-Egzekucja oddalona?
-Jaka egzekucja?
-Egzekucja kolejnej części wiary w ludzi. Jakkolwiek to tandetnie brzmi. Chcesz zapalić?

25.04.2012

Words, words, words....

NaSiŚci, zuo, beka, umrzyj, zaciesz i zapładnianie.
Zestaw naszych ulubionych słówek.
Świadczy tylko o naszym popierdoleniu. I ciągłej niedojrzałości.
No właśnie, naszym. Chcę żeby było nasze, czy moje i jego?
A on?
Czemu wszystko trzeba sobie komplikować, skoro już wychodziło na prostą?

4.04.2012

ajajaj..

...Słodko rozwala, coś wibruje, coś przytłacza mnie
O jakie w naszych oczach śpią demony
Przecież jesteśmy tacy młodzi, tacy młodzi
Ludzie nam tego nie wybaczą...

Zdecydowanie potrzebuję wczoraj. Dziś nie ogarniam. Jutra się obawiam.
Jednak, jak mówi stare ludowe porzekadło...cycki w górę i do przodu. -,-

11.03.2012

Damsko-męsko

 -Nie zgadniesz, co jutro kupuję.
-Nie. Ale ja jadę jutro na bra-fitting! Nie przebijesz mnie.
-Po co Ci?
- <laser w oczach>. Co masz na myśli? Pewnie chcesz powiedzieć, że mam mały biust? Nie Twoja sprawa! Mam ZAJEBISTY biust! Po prostu Ty nie wiesz, jak to jest nosić na sobie coś w rodzaju uprzęży. A jak się jest naszą szkapą, to już w ogóle dramat, płacz, szloch i zgrzytanie haftek. I jak to dopasować wszystko, żeby tył nisko, przód wysoko. Co to za głupie pytania(bla bla bla)......To co kupujesz?
-Oczywiście, że przebiję. Najprościej byłoby napisać, że będę jutro bra-fitterem. Ale kupuję pistolet.
-Chyba wolę Ciebie z bronią, niż w roli bra-fittera.... Po co Ci?

Typowy wycinek z serii 'porozumienie damsko-męskie'. To tak zawsze wygląda, czy tylko my tak 'świetnie' się dogadujemy? ;)