Po lekturze dwóch, może mało ambitnych, lecz niewątpliwie świetnych książek o Bridget Jones, stwierdzam, że to wcale nieprawda, jakobym była jedynaczką. Bridget, siostro, gdzie jesteś?!
Nie wiem tylko, których rodziców wolałabym mieć-jej, czy moich? Prawdopodobnie jednak moich, bo mimo naszych sporów i ich licznych dziwactw, ojciec nie jest alkoholikiem i pantoflarzem, a matka dominującą, wrzaskliwą kobietą, sprowadzającą sobie latynoskich kochanków.
Czytałam i był śmiech przez łzy. Bo przecież Bridget taka zabawna, dziwaczna i nieporadna. Ale prawdziwa. Cholernie, boleśnie prawdziwa, bo czy nie jest tak, że rozmyślam wieczorami ze strachem o tym, że umrę samotnie i znajdą mnie po tygodniu, nadgryzioną przez owczarka alzackiego(albo kota)? Że czuję się niepotrzebna? Brzydka? Z przerostem ambicji nad możliwościami? Z bałaganem, stałym debetem na koncie, brakiem zdecydowania, czy 'zimna niedostępna' czy 'gorąca chętna' i nieujarzmionymi włosami na głowie.
Zastanawiam się, jak ja skończę swoją pogoń za rozumem, za szczęściem, za...miłością?(ja to napisałam? o bogowie!). Poszukać czegoś w poradniku? ;)
"Jeśli chcesz wiedzieć, co ma na myśli kobieta, nie słuchaj tego, co mówi- patrz na nią". O. Wilde
Najchętniej czytaneObserwująEtykiety
ArchiwumŁączna liczba wyświetleń
Wszystkie prawa zastrzeżone. Zabrania się kopiowania i wykorzystywania tekstów. Obsługiwane przez usługę Blogger.
|