Nie jestem do końca pewna, czy zakładanie nowego bloga było konieczne. Czy zrobiłam to z rzeczywistej potrzeby znalezienia sobie nowego miejsca w sieci, czy tylko z ciekawości, jak blogowanie tutaj różni się od blogowania na onecie. Oj, różni się.
Więcej możliwości edycji wyglądu. Tak mi się przynajmniej na razie wydaje. Dla kobiety to przecież ważne. Uwicie gniazdka z kolorów, czcionek i kodów HTML. Wszystkich opcji jeszcze nie odkryłam, a niektórych już odnalezionych, nie potrafię użyć(bycia blondynką nie ukryje farba do włosów). Być może wkrótce je opanuję.
Wszystko działa sprawniej. Piszę i stale zapisują mi się kopie robocze. Bajka. Koniec z traceniem notek w połowie pisania? Ciężko uwierzyć.
Na razie zachwycam się, jak dziecko nową zabawką. Zresztą ja często się zachwycam. Codziennością. Białoszewski w spódnicy i glanach. Ale nie o zachwycie tutaj, tylko....dlaczego nowy blog?
A może dlatego, że R. założyła nowego photobloga? Pewnie jej zazdroszczę, że zaczyna od początku. I też chcę. Później będę zielenieć na widok nowej notki, nowego zdjęcia, nowego pomysłu. To nie tak, że jej nie lubię. Lubię. Za bardzo. O moim lubieniu R. jeszcze tu będzie, bo to historia długa i skomplikowana. A czym, jak nie takimi opowieściami, zapychać internet? Elektroniczny papier odziedziczył po swoim tradycyjnym przodku na pewno jedno- cierpliwość. Czy mi jej wystarczy, żeby tutaj pisać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz