26.04.2012

O zaufaniu.

- Bo ja się za bardzo przyzwyczajam do ludzi. Za dużo zaufania, zbyt wiele sympatii. Od początku. No spójrz na nas. Ile my się znamy? Niewiele. Powinien być etap "co słychać? nic szczególnego". A my znamy swoje życiorysy, być może nawet lepiej, niż własne. I boję się, że to się kiedyś skończy. Wiem, że to się kiedyś skończy. Jak z K. Że wszystko ok, że może nawet za bardzo. A później nagle dowiadujesz się, że ma gdzieś, czy go lubisz, że go męczysz, że spierdalaj. Po godzinach rozmów. Po miesiącach TAKICH rozmów.  Później się tłumaczył, przepraszał, biczował. Ale ja już nie umiem tak, jak dawniej. Relacje poprawne, nic więcej. Nigdy.
- I myślisz, że zrobię Ci tak samo?
-Myślę, że prędzej, czy później tak.
-No cóż.. no to sobie jeszcze długo poczekasz.
-Egzekucja oddalona?
-Jaka egzekucja?
-Egzekucja kolejnej części wiary w ludzi. Jakkolwiek to tandetnie brzmi. Chcesz zapalić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz