20.05.2014

Przyjaźń damsko-męska

Autor: Gaabriellablee, Źródło: Deviantart.com, Licencja: CC0


To, czy taka przyjaźń istnieje, próbowano rozstrzygnąć już od wieków. I dalej nic. Prawdopodobnie rozwiązanie tej zagadki byłoby prostsze, gdyby nie to, że zamieszana jest też w to kobieta. Podzielę się jednak, jak to wygląda u mnie(a co, kto mi zabroni!).

Oprócz oczywiście B., który jest moim przyjacielem, ale również chłopakiem, więc chyba nie liczy się, mam jednego męskiego przyjaciela. T. poznałam na początku moich studiów, jesteśmy nierozłącznym duetem na roku, wiadomo,że jak ktoś zapisuje mnie do jakiegoś projektu, to musi być tam T. I na odwrót. A jak mamy robić coś w parach, to też wiadomo z kim będę pracować. Spędzam z nim przerwy między zajęciami. Chodzimy coś zjeść, czasem razem gdzieś wyjdziemy na piwo czy jakiś koncert(ale to rzadko, bo T. to jeszcze większa leniwa buła,niż ja). 

Zastanawiacie się pewnie, czy serio wszystko jest tak niewinnie i traktujemy się totalnie aseksualnie? Teraz tak. Ech,muszę przyznać, że nie zawsze było tak, że naprawdę "kumple". Z mojej winy. Z jego nie wiem. On zresztą nie wie, że ja kiedyś coś, ja mogę nie wiedzieć, że on kiedyś również. Jedyna rzecz, której mu nie mówię, to to,że byłam kiedyś w T. trochę zakochana. Etap jednak przeszedł, dalej(a nawet bardziej) przyjaźnimy się, więc może jednak można uznać naszą relację za zupełny "friendzone".

Gdy poznaliśmy się, nie zwracałam uwagi na T. w sensie "obiektu westchnień". Ja, K. i T. tworzyliśmy mroczne trio, ku plotkom niektórych wywłok na wydziale, że ja tak i z jednym i z drugim wiadomo co.. Plotki jednak ucichły, K. zrezygnował z kierunku, zostałam ja i T. 

Czemu się zakochałam?(tak to nazywam, bo na zauroczenie to zbyt ciężko to przeżywałam). T. jest bardzo przystojny. No kurde taki mój typ i ideał. Teraz mówię to głośno na lewo i prawo, że jest przystojny, ale dlatego, że już nie mam z tym problemu. Poza tym, bardzo już kogoś wtedy potrzebowałam. Dogadywaliśmy się świetnie, te same zainteresowania, muzyka, poczucie humoru,jego zachowanie gentlemana. Która z Was byłaby niewzruszona? ;) T. miał jeszcze tę właściwość, że po pierwsze, nigdy nie zauważał, że ktoś na niego leci(wynajęłybyście samolot z transparentem, to by akurat wiązał sznurowadła), po drugie, sam nigdy nie okazuje czegoś takiego. Poker face. Nie mogłam więc zweryfikować niczego, oprócz oczywiście pytania wprost, a na to nie miałam odwagi. Zwierzanie się, spędzanie mnóstwa czasu, rozmowy do późna- nie miałam jasnego obrazu "czy to jest przyjaźń,czy to jest kochanie", no i wpadłam(w miłostkę, nie w ciążę). Długi czas miał przerwę między jedną dziewczyną(z którą zerwał po 3 latach, na początku naszej znajomości),a kolejną, więc w tym czasie miotałam się jeszcze bardziej. Wszystko podsycał K., z którym mieliśmy kontakt, który albo trochę się naśmiewał o tym, że się zejdziemy, albo może coś widział-u mnie? u niego?.

Przez naprawdę długi czas wpadałam w radość(bo nagle ni z tego, ni z owego przytulił mnie mocno na pożegnanie, a nigdy tego nie robił, czy przyjechał do mnie przed zajęciami, tak o,żeby posiedzieć, bo poznałam jego rodziców,a on moich- na jego specjalne życzenie!), albo w rozpacz(bo akurat ktoś mu się spodobał,albo włączył mu się tryb gbura i zbywał mnie półsłówkami). Starałam się z jednej strony nie pokazać nic, z drugiej uruchamiać tak łagodne sygnały, żeby może jednak coś pojął- ale na tyle łagodne, że mogłabym się ich wyprzeć,gdyby był niechętny. Nie wiem, czy kiedyś coś zauważył. Może raz, jak poszedł ze mną na piwo(mimo,że nie pije alkoholu, podobno tylko dla mnie), a ja lekko podchmielona dałam bardziej znak,że jakby co, to ja czekam. Może inaczej to zrozumiał, może nie zwrócił uwagi, może po prostu nie chciał. 

Kiedy mi przeszło? Szczerze? Razem z B. Chociaż pamiętam dzień po tym, jak zeszłam się z B. Stałam w kolejce z T. w sklepie, rozmawialiśmy. Jemu coś akurat nie układało się z dziewczyną. A na ten mój związek reagował jakoś tak...Niby, że świetnie,ale miałam wrażenie,że przyzwyczaił się trochę, że jestem forever single, zawsze obok. Że go to tak trochę zaskoczyło. Nie pamiętam teraz, co konkretnie wtedy powiedział. Ale było to coś, co tym razem ja odebrałam,jako sygnał- może nadinterpretując, nie wiem. Pomyślałam tylko wtedy, że wystarczy, że powie jedno słowo, to trudno, ale zostawię B. Praktycznie bez wahania. Nie ma co dziwić się, znaliśmy się z B. dopiero od około 2 tygodni(tak,w wiem, szybko nam poszło). Ale jednak tak głupio.

Później rosnące uczucie do B. przyćmiło wszystko. Teraz już nie mam problemu z T.(chociaż 2 razy śniło mi się, że się całowaliśmy, ale zrzucam to na to, że swego czasu tęskniłam bardzo za B., a z T. ciągle widywałam się, więc chyba zlało się w mózgu w jedno ;p). Co więcej, nasza przyjaźń dużo zyskała. Pomagał mi w trudnych chwilach z B., patrząc na wszystko rozsądnym, męskim okiem, przeprowadzał mnie do nowego mieszkania, wiem, że mogę do niego zadzwonić w środku nocy, bo chcę się wygadać, chodzi czasem ze mną na zakupy- ku uciesze bab w Rossmannie poganiając mnie różnymi hasełkami przy wyborze szminki, poratuje czasem kasą, nie mamy żadnego tematu tabu(no oprócz tego jednego, który opisałam ;p). Bywa szorstki, jesteśmy dla siebie złośliwi- ale tak to już wygląda przyjaźń z facetem. Nie ma lukru, jest dużo szczerości, wolności(nie gadamy przez 2 tygodnie? No problem!) i zawsze gotowość pomocy.

Jak to toleruje B.? Mimo początkowej wzajemnej nieufności, również polubili się. Nie jest zazdrosny,wie, że może mi ufać. Czasem ma tylko drobne akcje, ale przyznam, że trochę z mojej winy, bo B. zaleca się do mnie i łasi gdzieś z tyłu, a ja niewzruszona gadam na fb z T. Albo T. drapie mnie za uchem w tramwaju, na oczach biednego B. Ale ogólnie jest dobrze. Wierzę,że kiedyś będziemy spotykać się w czwórkę(razem z jakąś Panią T.) i wspominać stare, studenckie czasy.

 Czy powiem kiedyś T. o tym,że nie zawsze chciałam go tylko za kumpla? Nie wiem. Może. Ale pewnie dopiero wtedy, gdy oboje żonaci/'mężaci'+dzieciaci i będzie nam już naprawdę wszystko jedno. Na razie chyba nie ma jeszcze odpowiedniego dystansu, a nie chcę niszczyć naszej przyjaźni(tak, teraz już tylko), czy moich relacji z B.

Teraz już z całą pewnością mogę powiedzieć- tak, przyjaźń z facetem istnieje!

15 komentarzy:

  1. Kiedyś wierzyłam w przyjaźń damsko-męską, ale teraz już nie... Miałam takiego niby-przyjaciela, było ok, nawet kiedy on dowiedział się, że mam chłopaka i to na stałe, tak na prawdę. Okazało się jednak, że chyba on mimo wszystko się we mnie podkochiwał i miał nadzieję, że kiedyś jednak zostanę sama, bo gdy dowiedział się, że jestem w ciąży, od razu dał nogę... I tak się przyjaźń skończyła.
    Również nie wiem, czy to się liczy, ale moim przyjacielem płci męskiej jest oczywiście partner :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że może się liczyć,ale nie do takiej czystej kategorii "przyjaciel. tylko.koniec." ;D
      Może rzeczywiście coś było na rzeczy. Szkoda,ale może i lepiej dowiedzieć się, kto był przyjacielem a kto nie..

      Usuń
  2. Też się nad tym zastanawiam, ale nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Bo nawet jeśli z mojej strony nie ma niczego, to nie jestem pewna, czy z tamtej również. Mogę mówić tylko za siebie: ja potrafię się przyjaźnić z facetem bez podtekstu. Pozdrawiam. Bardzo ciekawy wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ciężko określić,czy nigdy nic jedna strona nie czuła.. Ja już też potrafię- duma :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  3. Fajnie to opisałaś, bardzo dobrze się czyta :) Mam jednego męskiego przyjaciela, młodszy jest ode mnie o kilka lat, jest jak mój młodszy brat, zawsze mi dobrze doradzi i pomógł mi nie raz zrozumieć wiele męskich trudnych sytuacji.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dokładnie- rozświetlają oni mroki męskiego mózgu i potrafią pokazać, że są bardziej skomplikowani, niż dotychczas o facetach myślało się ;)

      Usuń
  4. Bardzo dobry tekst. Ja w ogóle jestem dziwna, bo bardziej się dogaduję z facetami i jakoś nie mam problemu z zadurzaniem się. Pozdrawiam. Widzę, że ty też nie próżnujesz. Jednak nie zmieniam adresu (na razie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś też wolę facetów za znajomych ;)
      O, to fajnie! Chociaż jak zmienisz, to i tak będę chętnie odwiedzać

      Usuń
  5. Fajnie piszesz.
    Bardzo lubię taki styl i nie często spotykam. (szablon bloga jest fajnie dobrany do treści, które przekazujesz, na pewno będę zaglądała tu częściej)

    Pozdrawiam, Okularnica
    www.okularnicaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję bardzo i cieszę się,że Ci się podoba :)
      Jako okularnica, również pozdrawiam Okularnicę!

      Usuń
  6. A to ja Ci zadam jedno pytanie, na które nie chcę odpowiedzi ;) Serio, to raczej Ty na nie sobie odpowiedz. Czy gdyby B. Cię zostawił, albo Ty jego, albo w ogóle coś by się stało, że nie bylibyście już ze sobą bez szans na powrót, a T. byłby wolny... dalej traktowałabyś go tylko jak przyjaciela? Nie chcę, Boże broń, podkopywać podstaw waszej przyjaźni! Po prostu chyba nie wierzę w CZYSTĄ przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Myślę, że zawsze to jest przyjaźń "z furtką." Z tym, że się o tej furtce nawet nie wie i nigdy nie myśli dopóki się jest w szczęśliwym związku.

    No, ale ja jestem dość cyniczna w tej kwestii, bo miałam w LO przyjaciela. Przez czas studiów (choć w dwóch różnych miastach) jeszcze się do siebie zbliżyliśmy. Faktycznie facet do tańca i do różańca. Tylko właśnie kiedy nastał czas, że oboje byliśmy wolni, stwierdziliśmy, że z kim nam będzie lepiej? I się zeszliśmy. Po trzech latach anulowaliśmy zaręczyny, (tak zdążyliśmy się zaręczyć), po czym próbowaliśmy utrzymać tę przyjaźń, ale ostatecznie się wszystko sypnęło. Chyba nawet i dobrze, bo raz, że ja na 100% bym M. nie pozwoliła na tak bliską przyjaźń z byłą dziewczyną, więc nie widzę powodu, żeby tak ranić jego uczucia, a dwa: o czym ja bym teraz z nim gadała? "Wiesz jakie to moje dziecko jest super? A z M. mieliśmy ostatnio świetną randkę, skończyła się zajebistym seksem, wiesz, tak jak lubię. A co u Ciebie? Aha, dalej jesteś sam i grasz na X-box z bratem? No to super..." Trochę kaszana ;)

    W każdym razie trzymaj się tej przyjaźni, bo z facetów dużo lepsi przyjaciele niż z kobiet ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze?Nie wiem, myślę, że i przyjaźń i miłość to dwa bardzo nieprzewidywalne żywioły :) Ja tam wierzę,że się da,a gdybyśmy się mieli zejść, to raczej z rozsądku(w myśl: dobra, przynajmniej wiem,czego się spodziewać, jest w miarę ok, to może nam wyjdzie, mam dosyć szukania).Ale ten temat jest strasznie trudny i musiałabym sie spotkać przy 4 godzinnym piwie, żeby omówić wszelkie aspekty ;)
      Też nie wierzę w takie przyjaźnie między byłymi- poprawne stosunki, bywanie na tych samych imprezach-ok, przyjaźń raczej nie- chociaż znam taki jeden przypadek!

      Usuń
  7. To zależy. To naprawdę zależy ;] Przyznam, że wzajemna obojętność seksualna pomaga. Chociaż biorą nas za bardzo mocno zżytą parę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli chyba można podsumować,że "przyjaźń damsko-męska istnieje....ale nigdy nic nie wiadomo" ;)

      Usuń
    2. Dokladnie ;] Jeden z przypadkow jakie przezylem: Sie przyjaznilem 10 lat, pozniej bylismy w zwiazku jakies 2 lata i nie zostalo nic. Nawet zgliszczy ;] Nic nie zapowiadalo tego co bylo, co nastapilo i co mialo nastapic.

      Usuń