I szczerze- dalej nie wiem, po co ten telefon.
1. To, że B. to trochę taki typowy muzyk, hipis i luzak, wiadomo nie od dzisiaj. Zwisa mu to, że ma dziurę w spodniach(są bardziej klimatyczne!), że ma pogniecione ciuchy, czy że wepnie piórko we włosy i ludzie się patrzą. Lubi jak się patrzą.
2. B. udało mi się trochę wychować. Oczywiście początkowo była totalna fascynacja, ale wróciła rzeczywistość, a mnie jako babę, zaczęło irytować trochę, że ja tu na wysoki połysk, elegancko, szpileczki, a tu za rękę trzymam (no, zdecydowanie porządniejszą, ale jednak) wersję Ryśka Riedla. B. wziął to do siebie, zresztą odkąd poznaliśmy się dużo wydoroślał, więc sam zaczął pewne rzeczy dostrzegać. Wie, że czyści się buty, że podarte ubrania nosi tylko po domu, albo na koncertach, że ma się uczesać i wypachnieć. Zresztą styl garniturowy też lubi i jak trzeba gdzieś wyjść to potrafi się ubrać elegancko i z wielkim gustem. W ogóle ma cholera takie jakieś wyczucie w stosunku do ubrań(no, i urodę, która go ratuje) , że każdy, kto włożyłby na siebie to, co on nosi, wyglądałby tragicznie, B.-fascynuje.
Ogólnie w wersji ciuchów normalnieje, nie chcę go wiadomo zmieniać kompletnie, bo taki już jego urok, ale udało się oszlifować go trochę i bardziej wpasować do panujących standardów, że już nie muszę martwić się przed spotkaniem, co tym razem w swoim wyglądzie spierniczy ;p
3. Nauczyłam B. obsługiwać pralkę, gdy jesienią przeprowadził się do W. Autentycznie, koleś 22(prawie) lata i prał sobie wszystko ręcznie. Ciężko mi przypilnować, jak często robi sobie prania, ale w brudnych raczej nie chodzi, więc widocznie prać musi. Czasem zresztą przypomnę mu, że pewnie już uzbierało się na tyle, że mógłby przeprać. Czasem ja coś dorzucę do swojego prania z jego ubrań. Ogólnie jakoś to leci.
4. B. ma tak, że kąpie się, gdy wraca późno z pracy- ok 18-19, albo jak tej pracy nie miał akurat i na drugi dzień też wolne, to woli rano. Tego mu akurat zarzucić nie można, żeby chodził brudny, czy przepocony. Po prostu ma takie jakieś nieunormowane godziny. Z tego co zresztą obserwuję u pary, z którą mieszkam, czy facetów koleżanek, ojca, wujków etc. wszyscy mają jakiś taki specyficzny stosunek do wody. "A może dzień dziecka?" "Łee, znowu prysznic"... Niechęć i ociąganie nie przekłada się jednak na to, żeby którykolwiek z nich wyglądał jak bezdomny. Znacie coś takiego u facetów, czy to tylko ja obracam się w nienormalnym środowisku, gdzie facetów męczy prysznic,jak wykopki i próbują robić test zapachowy na przydatność skarpetek, dopóki ich kobita nie przydybie?
5. Myśl ostatnia: z której kurwa strony to jest moja brocha, że B. robi tak, a nie inaczej? Nie mówię, że mnie to nie obchodzi, staram się zwrócić mu uwagę na wiele rzeczy i widzę duże postępy. Ale dzwoni do mnie matka, kobieta z którą mieszkał całe życie, która powinna go wychować, kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, żeby się pożalić? poskarżyć? mnie wypomnieć jako jego kobicie? że B. ma pogniecione ciuchy i zgarnął parę mniej świeżych koszulek przy pakowaniu i że wykąpał się rano, a nie wieczorem.... No dżizas! To go kurde babo mogłaś nauczyć, jak obsługuje się pralkę, gonić z żelazkiem jak wychodził z domu czy kupować lepsze ciuchy, a nie całe życie znoszone po bracie, czy ze sklepów z używaną odzieżą, żeby doceniał lepsze produkty! Autentyczny tekst mojej teściowej sprzed ponad roku, gdy B. do niej poszedł i poprosił, żeby mu pokazała jak obsługuje się pralkę, bo będzie wstyd przede mną, że nie umie: "od tego jest kobieta, żeby robiła takie rzeczy, po co Ci to?". Gdzie była, żeby go pokierować, jak olewał sobie szkołę? Gdzie była,gdy ojciec lał go kijem,tak, że 7-letni B. poszedł na policję, a ta odesłała go z kwitkiem(ech te lata 90te..)? Interweniowała gdy B. wychowywało podwórko, bo ojciec poszedł na kilka lat w tango? Gdy groziło mu niezdanie? Gdy musiał robić za gosposię i niańkę do dziecka latami, zamiast się uczyć? Gdy oszukiwali B. na pieniądze, gdy pracował u nich? Gdy zaczął palić w wieku 12 lat i przestał dopiero rok temu pod moim wpływem? Gdy ojciec B. wyrzucił go z domu i B. przez jakiś czas był autentycznie bezdomny? Gdy pojechali sobie do Francji na święta z najmłodszym bratem, a jego zostawili i w końcu wylądował u mnie? Gdy wypierdolili go ponownie na kilka dni przed planowanym terminem przeprowadzki do W., jesienią tamtego roku, tylko dlatego, że zapytał się, czy nie mógłby pojechać na 2 dni do mnie(a akurat u tych rodziców miał jeszcze 2 dni pracować), dając mu kubek, poszewkę na poduszkę i ze 2 ręczniki- tak, bez chociażby pościeli na puste mieszkanie, którą w końcu dostał od właścicielki,jak zobaczyła z czym przyjechał, zupełnie obcej kobiety(nawet mój ojciec miał świeczki w oczach,jak się dowiedział, jak można własne dziecko puścić w skarpetkach, mimo, że potrafi być krytyczny w stosunku do B.). A biedni nie są, tylko B. to taki pies do odpadków dla nich.
Teraz do mnie dzwoni, że on nieunormowany jest. Że mam go nauczyć jeść śniadania, podejmować zawsze rozsądne decyzje, dbać o wygląd. I wiele rzeczy z tych osiągnąłem. Ale krew mnie zalewa do tej pory, jakbym to ja jej przysłała B. odmienionego na gorsze(a nie na odwrót, bo chociaż wszyscy zauważają dużą poprawę w charakterze, wyglądzie i sposobie życia B., to ona nigdy nie), tak jakby wcześniej robił inaczej.
Czego Jaś się nie nauczył, tego przyszła Janowa musi nauczyć, ale wina jest mamy Jasia, a nie całego świata, jak ona twierdzi.
Takie żona już dostała co mamusia wychowała ;D
OdpowiedzUsuńA tak serio, to trzeba od początku ustalać zasady i eliminować nawyki. Ciebie drażnią porozrzucane skarpety, Jego ślady szminki na kubku, Ciebie nieumyte talerze, Jego tona kosmetyków w łazience ;) Kompromis i współpraca a mamusi nic do tego, bo jak wychowała tak ma, a Ty "wychowuj" po swojemu
Wychowuję :D Tylko po prostu mnie dzisiaj rozwaliła ta kobieta. Tak jakby moja mama po wakacjach dzwoniła do mojej babci, czyli jej mamy, że np nie składam ubrań. A czy wcześniej składałam? Nie wiem co ona chciała osiągnąć, może zniechęcić mnie do B., bo to tak dziwnie, że ktoś go wspiera..
UsuńZniechęcić albo wypytać czy przy Tobie tez taki jest jak w domu ;) zwykle mamusie rozpieszczają syneczków, którzy przy swoich późniejszych kobietach są jakoś bardziej rozgarnięci i ogarnięci
UsuńOstatnie zdanie powinno zostać szeroko opublikowane! Brawo P.! Ujęłaś to w 100% trafnie. Rozumiem Twoje wzburzenie. Moja eks-niedoszła-teściowa robiła mi bury w stylu: "Jak to Ł. wynosi śmieci?!". Niestety, niektóre mamuśki naszych partnerów nadal widza w nas służące dla swoich synów. Stanowcze >nie< dla takiej postawy. Trzymam za Was kciuki, B. ma wiele szczęścia, że trafił na mądrą kobietę.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) On też to zawsze powtarza :D Ech te teściowe...Nikt tak nie wzbudza emocji, jak one.
UsuńNo racja że faceta trochę trzeba wychować, ale w takie szczegóły jak nieuczesane włosy, to ja się nie wtrącam (bo w sumie mojemu P. nawet lepiej w artystycznym nieładzie) :P
OdpowiedzUsuńMamusi Twojego partnera chyba ewidentnie brakuje paru słów dosadnych, które by jej do rozumu przemówiły, pytanie tylko, czy na to nie za późno
Aż żałuję, że mnie tym telefonem obudziła i przez pierwsze pół rozmowy nie wiedziałam nawet gdzie jestem i co ten głos ode mnie chce :P
UsuńJa się trochę wtrącam, bo B. ma długie włosy, więc jak umyje i zwiąże je bez czesania jeszcze mokre, jak to lubi robić, to później wygląda, jakby tych włosów w ogóle nie umył i to mnie strasznie irytuje :P Ale mam sposób- B. uwielbia jak ktoś go czesze ;)
jakieś jest takie dziwne przekonanie wśród matek, że jak mają synów, to one wszystko za nich robią a potem się dziwią, że wyrośli na nieporadne kaleki. i to jest tak naprawdę w większości ich wina, my możemy poprawiać lub delikatnie namawiać do zmiany, ale to trudne a często niewykonalne, bo się albo obrazi, albo i tak na drugi dzień zapomni
OdpowiedzUsuńB.akurat udało się w wielu kwestiach poprawić, więc jest nadzieja,że trafiłam na przypadek reformowalny ;)
UsuńNie wiem czy mama B. tak wiele za niego robiła, to właściwie on robił za gosposię,ale dbałości o ciuchy nie nauczyła go nigdy. A teraz jakby zaskoczona ;P
Masz rację, za wychowanie odpowiadają rodzice. W dzisiejszych czasach. gdy tyle się mówi o równouprawnieniu, można przypuszczać, że większość z nich widzi potrzebę uczenia chłopców codziennych czynności. Nic bardziej mylnego. W moim otoczeniu chłopcy są wychowywani jak udzielni książęta, czego nie mogę zrozumieć. Te same kobiety, które nie uczą swoich synów sprzątania, narzekają na swoich mężów, którzy też tego nie robią. Jakaś masakra! Jakby nie widziały związku.
OdpowiedzUsuńTu nawet nie można mówić,że wychowała na księcia,bo po prostu olała tę kwestię- a teraz szok,jakby go nie znała :P
Usuń