26.04.2014

Gdy gorzej już być nie może...

Bardzo wszystkich przepraszam za moją nieobecność tutaj. Postaram się wyjaśnić, jakie to "okoliczności fauny, i być może flory"(że tak zacytuję "Baśń o Ludziach Stąd") spowodowały, że nie dawałam znaku życia i pojawiły się domysły, że może tych świąt z B. jednak nie przeżyłam.

1. Święta święta.. Nie było kiedy napisać nowego posta, bo cały czas przed świętami coś się sprzątało, lub gotowało, albo obie rzeczy na raz, a w ich trakcie, cały czas spędzałam z B. i rodziną, więc zebranie myśli i naskrobanie tu czegoś, odpadało.

2. I po świętach... A tu już dramat. Po pierwsze trochę pokłóciłam się z B.(ale szybko nam przeszło. no,może nie do końca), ale gdy tylko pomyślałam, że już gorzej być nie może, bo ta kłótnia, bo moje egzaminy, goniące terminy, problemy zdrowotne moje i najbliższych, załatwianie przed balem, egzaminy B. które trochę olewa, problemy z kasą, to okazało się, że los jednak roześmiał mi się w twarz.
Na kompa wdarł się wirus, taki na którego recepty jeszcze większej nie ma(bo stosunkowo nowy), który nie usuwa, a koduje wszyskie pliki z office, dokumenty, zdjęcia, piosenki, filmy. W necie są pierwsze nieśmiałe próby rozkodowania, ale nikt jeszcze nie opracował, jak odzyskać wszystko. Poszły mi oba dyski, zainfekowany był dropbox. Rezultat? Straciłam dużą część mojej arcyważnej pracy, a terminy gonią. Myślałam, że na dropbox jest bezpieczna. Nigdzie indziej żadnej kopii. Po prostu tyle tygodni zbierania materiałów i pisania w pizdu. No i był dramat. Wypłakałam i wylamentowałam się chyba za najbliższe 20 lat, czułam się strasznie bezsilna. Drugi dzień świąt wyjęty z życiorysu, to samo wtorek. Rodzice odwieźli mnie po świętach, bo nie nadawałam się psychicznie na żadne większe podróże, pociągi. Taka apatia i zastanawianie się, co ja teraz zrobię? Wiem,może pomyślicie, że przesada, ale wyobraźcie sobie że tworzycie coś dniami i nocami, a nagle gdy w swojej pracy trzeba iść dalej, zostajecie z niczym. No i ten $%#^^$#& dropbox. Niby taka gwarancja, że co by się nie działo z kompuerem to wrzucać tam kopie, bo będą bezpieczne. Wracam jednak do starej metody wysyłania sobie na maila i pendrive. Tak jak ludzie po kryzysie w latach 30. gdy ich oszczędności w "bezpiecznych" bankach zniknęły z dnia na dzień, znowu trzymali pieniądze w pościeli.

Na szczęście po zmaganiach dwóch informatyków, z których pierwszy się poddał po kilku godzinach, stał się cud. Ten drugi odzyskał ten jeden najważniejszy plik- co prawda w takiej wersji "notatnikowej", z wyciętymi wszystkimi literami, gdzie był znak polski i bez ani jednego przypisu, ale odzyskał. Znowu siedziałam i płakałam, ale tym razem ze szczęścia. Bo litery czy przypisy, to ze 2-3 dni roboty. A nie zaczynanie od początku. Geniusz, po prostu geniusz. Reszta komputera do sformatowania, poszło wszystko, na szczęście udało się uratować zdjęcia. Ich strata też byłaby przykra, bo to tyle wspomnień...

Po tym całym koszmarze, była nauka na kolokwium, później jej odsypianie, później przed imprezowe bieganie i szykowanie(ale o tym jeszcze będzie post :) ).

Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i obiecuję post i o balu i o tych świętach i jednak powrót do zasady, że jeden post dziennie-no, może co dwa dni ;).

Pozdrawiam i cudownie było powrócić do czytania Waszych blogów!

6 komentarzy:

  1. Ja tam wolę jak już jest PO Świętach ;) chociaż powrót na uczelnie był koszmarny i bardzo bolesny.

    Dobrze, że wróciłaś do pisania ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie też wolę "po", ale w tym roku to już jakaś masakra była...
      Ja też się cieszę :)

      Usuń
  2. P., doskonale Cię rozumiem - 3 lata temu straciłam 90% zawartości kompa - w tym niestety zdjęcia, materiały z 3 lat studiów (z pracą lic. włącznie), materiały stanowiące moje portfolio... Mądry Polak po szkodzie, od tej pory staram się robić kopie, ale nawet dziś jak sobie przypomnę co tam było na tym kompie a poszło w atmosferę, to mnie dreszcze przechodzą i ryczeć mi się chce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u mnie to samo... Wszystkie materiały, wypracowania, skrzętnie katalogowane listy i dokumenty. Dobrze, że chociaż te zdjęcia zostały. I ten rozdział pracy- co prawda, żeby ogarnąć przypisy i uniknąć plagiatu trzeba będzie się pogimnastykować, ale to nic..
      Wychodzi na to, że najlepsza metoda, to segregatory, kartka i ołówek...

      Usuń
  3. zdecydowanie brakowało mi Ciebie, dobrze, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń